Wietnam

Marynowany w alkoholu skorpion.


Schnący na słońcu papier ryżowy.

Vermicelli z wołowiną.

Mięta i brązowy makaron ryżowy.


Vermicelli z kaczką.


A tu pani wałkuje papier ryżowy.

Szpinak wodny z orzeszkami ziemnymi i sosem sojowym


Sajgonki 

Świeże zioła & sos rybny.

Kura się wędzi.

Vermicelli z kulkami wieprzowymi i krewetkami.

Fast food

Prosiaki

Pikle.



Żaby na udka.

Gotowana bulwa kasawy, cukier trzcinowy a w czajniczku herbatka jaśminowa.

Pikle.

Targ rybny w Sajgonie

Wietnam, Wietnam, Wietnam. Fantastyczne krajobrazy, przemili ludzie ale przede wszystkim KUCHNIA.
Z mojego tygodniowego wypadu do Sajgonu, współcześnie zwanego Ho Chi Minh przywiozłam torbę sezamków z czarnego sezamu, walizkę przypraw, fantastyczną herbatkę jaśminową i kilka dodatkowych kilogramów na wadze.
O kuchni Wietnamskiej można by się naprawdę rozpisać. Urzekła mnie swoimi kolorami i świeżą zieleniną z ćwiartkami limonki podawanymi jako preludium do każdego posiłku. Większość potraw którymi się zajadałam w Sajgonie była oparta na ryżowym makaronie gotowanym z dodatkiem krewetek, kurczaka, wieprzowiny lub malutkich klopsików mięsnych. Do tego oczywiście sajgonki, ale nie te, znane mi wcześniej z barów Wietnamsko-Chińskich, opite tłuszczem, wysmażone do granic możliwości i wypełnione makaronem ryżowym i pieczarkami. Sajgonki z Sajgonu  to zgrabne paczuszki z krewetek i ziół zwanych "świętą bazylią" owinięte w, sparzony lekko gorącą wodą, papier ryżowy.  
W Wietnamie pierwszy raz odkryłam smak pieczonej kobry, która ku mojemu zaskoczeniu smakuje jak ryba. Urzekły mnie też  i przyrządzona z prawdziwym mistrzostwem wieprzowina, której na próżno szukać na Jawie. 
Do kulinarnych rozczarowań Sajgonu zaliczam Tiramisu i lurowate espresso w hotelu Continental, który odwiedziłam przez sentyment dla książki "Spokojny Amerykanin" Graham'a Green'a. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz